[2188] Nowy post: Steven Patrick Morrissey - fanfiction


Ann Flo  przedstawia BIGMOUTH STRIKES AGAIN (ROZDZIAŁ III)

Ja cały czas byłem pochłonięty myśleniem o tym, co powiedziała mi Natasha. Nie mogłem tylko zrozumieć jednej rzeczy i ośmieliłem się o to zapytać.
− Czemu tak ci zależało na zdobyciu mojej uwagi?
− Och, Moooz, miałam wrażenie, że mnie lubisz. Gdybyś nie lubił, to byś mi nie dał swojej kurtki, nie opowiadał o swoich koszmarach i nie wciągnął się w tę scenkę na wrzosowiskach. Wiesz, podobno, jeżeli opowiadasz komuś o swoich koszmarach, to znaczy, że mu ufasz.
− Jak miałbym ci ufać, skoro w sumie cię nie znam? I nie wiem, czy chcę poznawać...
− Owszem, wtedy, na wrzosowiskach, zachowywałam się dziwnie, po prostu to miejsce... wywołało we mnie nieoczekiwany lęk, sama byłam tym zaskoczona. Ale potem, jak cię przepraszałam, nie powinieneś kłamać, że wszystko w porządku, powinieneś powiedzieć wprost, jeżeli nie zamierzałeś mnie więcej widywać.
− Tak, wiem − odpowiedziałem.
− Czyli nie jesteś już zły?
− Nie wiem. Nie, chyba. Ja zrobiłem coś nie fair wobec ciebie, a ty wobec mnie. Więc tak jakby, jesteśmy kwita. Poza tym, przez to, że opowiedziałaś w szkole o wrzosowiskach, naraziłaś na plotki i siebie. Natasha wzruszyła ramionami.
− Nie rusza mnie to − przyznała. − Jestem przyzwyczajona. Już tak, czy siak, wiele plotek o mnie opowiadają.
Chociaż jeszcze nie dopiłem swojej coli do połowy, stwierdziłem, że czas iść do domu. Ale Natasha mnie zatrzymała, położyła dłoń na mojej dłoni i milczała.
− Co?
− Nic, zaraz zagra William. Nie chcesz posłuchać? − zapytała.
Tak, nie byłoby to zbyt grzeczne wyjść w tym momencie. William ze swoim zespołem, nazwanym The Nosebleeds stał na scenie i przedstawiał członków: Benny - gitara elektryczna, Jeff - gitara basowa, Gordon walił w perkusję, on sam natomiast grał na klawiszach. Już przy pierwszych nutach ta muzyka zdawała się wciskać mnie z powrotem w krzesło. Może technicznie nie brzmiała perfekcyjnie, lecz miała w sobie coś uzależniającego, sprawiała, że oczy wszystkich nie odrywały się od sceny, przerwała zobojętnienie, wywołała większe emocje niż tamta małolata, co zasłabła. To było niezwykłe, powodowało, że przechodziły mnie ciarki i przyprawiało serce o szybsze bicie. The Nosebleeds kochali muzykę, nie, sami po prostu nią byli, prawdziwą, poruszającą, hipnotyzującą. W pewnym momencie Natasha, podniosła toast za zespół, stukając swoją szklanką piwa o moją butelkę coli, i znowu zapaliła papierosa.
− Nieźle, prawda? − zapytała.
− Nieźle − odpowiedziałem.
Oboje patrzyliśmy sobie wzajemnie w oczy i kołysaliśmy się w rytm, z uśmiechem

Kategoria: Dramat, Fanfiction, Steven Patrick Morrissey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X